Oto lista kilka pierdół, które prawie zawsze bierzemy w podróż:
1. Superaśne zatyczki do uszu.
Mała rzecz, a cieszy! W szczególności, gdy da Ci chwilę wytchnienia od nadmorskich dyskotek, które bezlitośnie huczą do białego rana. Są idealne również do tego, aby zdobyć/stworzyć dystans (czyt.mieć w pompie) wszystkich azjatyckich sprzedawców i współpasażerów, którzy spokojnie nie mogą usiedzieć na fotelach – trajkotają, krzyczą, tłuką się.
2.Karty, lub mała gra planszowa/karciana.
Osobiście nie lubimy tradycyjnych gier karcianych i planszowych, ale za to uwielbiamy te nowoczesne. Gry planszowe to nasz drugi konik Na rynku znajdziecie mnóstwo gier, które zmieścicie w kieszeni, a uratują Was od śmiertelnego zagrożenia nudą. Tak, człowiek nudzi się podróżując, bo przeważnie długo czeka…. na zepsuty autobus, spóźniony pociag… Przed wyjazdem zaopatrzcie się w jedną z tych gier: Summoner Wars(bez planszy), Waleczne Piksele, Slavika Równonoc, Magic: The Gathering, Ewolucja…. do wyboru do koloru
3. Rozdziałka do kontaktu
Nie może być tak, że gość hotelowy zużyje za dużo prądu. Po całym dniu zwiedzania Wasza elektronika woła o życiodajny prąd. Tyle wtyczek do wykarmienia, a gniazdko tylko jedno. Z rozdziałką z jednego zrobicie, cztery lub pięć.
4. Linka budowlana
Cienka, ale bez przesady z tą cienkością. Parę jej metrów ma bardzo dużo zastosowań, poczynając od sznurka do suszenia ubrań. Szkoda, że nie mamy zdjęć naszych misternych suszarni robionych w pokojach hotelowych.
5. Spory, lub duży powerbank
Przede wszystkim do ładowania telefonu – cudownej nawigacji i wszechpotężnego źródła wiedzy – młota na oszustów,
„Osz Ty cyfrowy nomadzie, uzależniony od elektroniki!” – hejtujecie. Po pierwsze jestem blogerem, a moi czytelnicy lubią z rana pooglądać sobie zdjęcia z miejsca, w którym aktualnie jestem i do tego potrzebuję działającej elektroniki.
„Ale mapy, kompas…. „, – dodacie. Jasne w górach, a nie w mieście, czy w trasie, gdzie nawigacja w telefonie jest niezastąpiona. Lokalni ludzie często mają problem ze wskazaniem, gdzie aktualnie jesteś. A po drugie w dłuższej podróży trzeba byłoby mieć cały plik map, które mają to do siebie, że trudno je kupić, szybko niszczą się i jeszcze szybciej gubią się.
My mamy dość spory powerbank – 21k mAh. Kupiłem go za 200-300zł na allegro. Ładujemy nim telefon, można podłączyć laptopa, albo lustrzankę.
A to dopiero początek przydatnych rzeczy w podróży.
Dajcie znać, co sądzicie zaproponowanych powyżej przydatnych rzeczach w podróży. Chętnie przeczytamy o gadżetach, które Wy obowiązkowo zabieracie na wojaże. Dzielmy się naszą wiedzą, a obiecuje Wam nasze plecaki na pewno będą…. cięższe!